Chcesz być na bieżąco z informacjami od PSE?

Zapisz się do newslettera lub skorzystaj z naszych kanałów RSS.

więcej...

Powrót

Dla wolności zasłużeni

9 listopada 2017, 14:17

Dla wolności zasłużeni
Polscy elektrycy, elektrotechnicy i energetycy, którzy w ogromnym stopniu stworzyli gospodarcze, przemysłowe i naukowe fundamenty II Rzeczpospolitej, nigdy – ani w 1918 r., ani w strasznych czasach niemieckiej okupacji – nie stracili z oczu najważniejszego celu, jakim zawsze była dla nich wolna Polska.

16 listopada 1918 r. Józef Piłsudski wysłał depeszę. Chłodną, stricte informacyjną, prawie beznamiętną. Nie było chyba ważniejszej depeszy w ponad tysięcznej historii Rzeczpospolitej. „Jako Wódz Naczelny Armii Polskiej pragnę notyfikować rządom i narodom wojującym i neutralnym istnienie Państwa Polskiego Niepodległego, obejmującego wszystkie ziemie zjednoczonej Polski…”. Depesza skrywała to, co aż nadto emocjonalnie opisał pierwszy premier wolnej Polski Jędrzej Moraczewski: „Niepodobna oddać tego upojenia, tego szału radości, jaki ludność polską w tym momencie ogarnął. Po 120 latach prysły kordony. Nie ma ich. Wolność! Niepodległość! Zjednoczenie! Własne państwo! Na zawsze! Chaos? To nic. Będzie dobrze. Wszystko będzie, bo jesteśmy wolni od pijawek, złodziei, rabusiów, od czapki z bączkiem, będziemy sami sobą rządzili (...) Kto tych krótkich dni nie przeżył, kto nie szalał z radości w tym czasie wraz z całym narodem, ten nie dozna w swym życiu najwyższej radości”.

Powitanie Józefa Piłsudskiego na Dworcu Wiedeńskim w Warszawie u zbiegu Al. Jerozolimskich i ul. Marszałkowskiej. Zdjęcie wykonano w 1916, ale było wykorzystywane w materiałach opisujących 10 listopada 1918, kiedy to o godz. 7 rano przybył pociąg, z którego wysiadł zwolniony z internowania przyszły marszałek Polski. W 1918 nikt nie zrobił takiego zdjęcia. Fot. z archiwum NAC

Moraczewski był z wykształcenia inżynierem, ukończył Politechnikę Lwowską. Wyższa uczelnia techniczna we Lwowie w zaborze austriackim była jedną z pierwszych uczelni, które powstały w Europie Środkowej; początkowo nosiła nazwę Akademii Technicznej. Językiem wykładowym był niemiecki, a po 1870 r. także polski, co było absolutnym ewenementem. W zaborze pruskim i rosyjskim można było jedynie o tym pomarzyć. Dlatego też początki polskiej elektryki związane są silnie ze Lwowem.

Obraz namalowany według szkicu Jana Matejki "Ameryka i Europa połączone drutem telegraficznym" z wnętrza Politechniki Lwowskiej

Żywy bym nie wyszedł

Kazimierz Drewnowski, uważany za jednego z największych polskich elektryków, w 1907 r. został adiunktem na Politechnice Lwowskiej. Pozostawił pracę na katedrze elektrotechniki, by walczyć w Legionach, gdzie bardzo przydały się jego umiejętności zawodowe. W 1915 r. został komendantem oddziału telefonicznego Komendy Legionów. Po koncentracji wszystkich brygad na Wołyniu organizował szkolenie i uzupełnianie oddziałów telefonicznych oraz łączność Komendy i walczących brygad. Przeprowadził integrację oddziałów łączności wywodzących się ze wszystkich armii zaborczych wyposażonych w różny sprzęt i wyszkolonych w odmienny sposób, nadając im w ten sposób jednolitą formę. Stał się faktycznym twórcą Wojsk Łączności. Wojska te wystawiły na wojnę z bolszewikami 30 kompanii telegraficznych i 25 radiostacji polowych.

Radiostacja polowa 1 Dywizji Piechoty Legionów. Fot. z serwisu www.1920.org.pl

Wojska łączności. Radiostacja dywizyjna E-10 na dwukółkach. Z prawej widoczna prądnica ręczna obsługiwana przez dwóch żołnierzy. Pomiędzy 1919 a 1924 rokiem. Fot. z archiwum NAC

1 września 1939 r. został wybrany rektorem Politechniki Warszawskiej. Bardzo zaangażował się w działalność konspiracyjną, organizował pomoc dla środowisk twórczych ze środków przekazywanych do kraju przez rząd emigracyjny. Gestapo aresztowało go w listopadzie 1942 r. w ramach akcji Himmlera mającej na celu unicestwienie polskiej inteligencji. Niemcy na szczęście nie mieli pojęcia o jego działalności konspiracyjnej. Sam profesor wspominał: „Gdyby oni wiedzieli, że ja kilka dni wcześniej rozmawiałem z Delegatem Rządu na Kraj, to bym żywy nie wyszedł”. Wywieziono go do obozu koncentracyjnego na Majdanku, a później do Dachau, gdzie po raz kolejny dzięki swojej odwadze i umiejętnościom ocalił ludzkie życie. A było to tak: kiedyś w trakcie pracy poza terenem obozu znaleziono radiostację, której używano tylko do nasłuchu. Pierwszy raz Drewnowski wykorzystał ją do nadawania, kiedy więźniowie dowiedzieli się, że Niemcy planują zlikwidować obóz, co oznaczało śmierć setek albo tysięcy ludzi. Wezwał przez radiostację pomoc zbliżającej się armii amerykańskiej. Amerykanie zdążyli na czas dzięki informacji, którą otrzymali od ponad 60-letniego starszego pana z Polski.

Jan Obrąpalski, jak na wielki umysł przystało, nudził się nieco w czasie okupacji, ale znalazł na to radę. „W 1940, w okresie przymusowej bezczynności i rozważań na temat ostatecznego wyniku wojny, postanowiłem opracować projekt elektryfikacji przyszłej wielkiej Polski” – wspominał. Miał jednak dylemat: czy poprzestać na dobrze znanych terenach kraju w granicach 1939 r., czy zaryzykować i sięgnąć wyobraźnią w niedaleką przyszłość i opracować program w ramach państwa bardziej rozległego.

Walne zgromadzenie członków Instytutu Radiotechnicznego w Warszawie. Pierwszy z prawej prof. Kazimierz Drewnowski, 1931. Fot. z archiwum NAC

Autor pierwszej w kraju książki o gospodarce elektroenergetycznej – od 1927 r. jako dyrektor Stowarzyszenia Dozoru Kotłów Parowych w Katowicach – sprzeciwił się niemieckiej propagandzie, która głosiła, że Polacy nie byli w stanie zapewnić prawidłowej pracy zakładów przemysłowych, gdyż to przerastało ich możliwości. Sytuacja ta brała się stąd, że na Śląsku w przedsiębiorstwach należących do kapitału niemieckiego językiem urzędowym do początku lat 30. był obok polskiego język niemiecki, a kierownicze stanowiska zajmowane głównie przez Niemców. Językiem polskim posługiwali się robotnicy. Obrąpalski organizował szkolenia kadry inżynierskiej i przygotowywał ją do objęcia kierowniczych stanowisk w przemyśle. Dzięki jego działaniom w latach 30. wszystkie stanowiska kierownicze w energetyce przemysłu ciężkiego były już obsadzone przez Polaków. Jego wpływ na rzecz polonizacji przemysłu Górnego Śląska jest nie do przecenienia.

Plan sieci przesyłowych dla Polski na lata 1960-65 opracowany w czasie II wojny światowej przez zespół Stowarzyszenia Elektryków Polskich pod kierownictwem prof. Jana Obrąpalskiego. Fot. z książki "Kazimierz Tadeusz Szpotański (1887-1966)"

Fryze z głową w chmurach i nogami w górze, a Hamerski poszukiwany

Studia na Politechnice Lwowskiej I wojna światowa przerwała innemu znamienitemu inżynierowi elektrykowi, współtwórcy podstaw elektrotechniki teoretycznej. Stanisław Fryze, został zmobilizowany i wcielony do austriackiej marynarki wojennej w Puli (obecnie Chorwacja). Odbywał służbę na okręcie, gdzie każdą wolną chwilę poświęcał na naukę. Karano go za nią, szczególnie, kiedy znaleziono u niego książkę. Zamykano w małej celce, w której można było tylko siedzieć lub leżeć na podłodze z nogami uniesionymi do góry. Radowały go te chwile, bo dawały mu cenny czas na rozwiązywanie teoretycznych zagadnień. W 1917, w czasie kolejnej przerwy, udało mu się skończyć studia i ponownie wrócił na front. Tuż przed końcem wojny wybuchła rewolucja w Puli. Marynarze wszystkich narodowości wymówili posłuszeństwo oficerom i opuścili swoje placówki. Fryzego i jego kolegów w trakcie powrotu do kraju spotkała groźna sytuacja w Mediolanie, kiedy Włosi wzięli ich za wrogich Austriaków z powodu mundurów, jakie nosili, i zaczęli wznosić niedwuznaczne okrzyki. Wtedy Fryze zaczął krzyczeć po włosku: „My Polacy, nie Austriacy, wracamy z wojny do domu!”. Włosi zmienili się w jednej chwili i dla odmiany wiwatowali: „E viva Polacci, e viva Italiani!”.

Pierwszy urlop Stanisława Fryzego (w pierwszym rzędzie) w Hollabrunn, 1915. Fot z książki "Roman Dzieślewski. Pierwszy polski profesor elektrotechniki i Jego współpracownicy"

Alfons Hoffmann, pionier i współtwórca polskiej elektroenergetyki, projektant i budowniczy elektrowni, wycierpiał wiele ze strony Niemców. Został przez nich szczególnie znienawidzony za swoją działalność na rzecz przyłączenia Pomorza i Gdańska do Polski. Był łącznikiem działaczy wyzwoleńczych z władzami w Warszawie. Wchodził także z ramienia Polski w skład komisji ustalającej granicę między Polską a Wolnym Miastem Gdańskiem. To nie poszło w zapomnienie i po wybuchu II wojny światowej rozesłano za nim list gończy. Udało mu się przetrwać okupację dzięki przyjacielowi Kazimierzowi Szpotańskiemu, dyrektorowi Fabryki Aparatów Elektrycznych, który ukrywał go w Międzylesiu pod nazwiskiem Alfred Hamerski. W powstaniu warszawskim poniósł dotkliwą stratę – jego 19-letnia córka Janina, sanitariuszka, zginęła w szpitalu powstańczym, który wraz z rannymi został spalony przez Niemców.

Delegacja elektryków polskich u prezydenta Ignacego Mościckiego na Zamku Królewskim w Warszawie, 1939. Obok prezydenta stoi Kazimierz Szpotański, a za nim jego przyjaciel Alfons Hoffman, którego ukrywał w czasie okupacji. Fot. z archiwum NAC

Wielkie serce Starego i Kończykowskich dwóch  

Kazimierz Szpotański (przez swoich pracowników nazywany Starym) to wyjątkowa postać polskiej elektroenergetyki. 15 listopada 1918 r. otworzył warsztat w dwóch pokojach przy ul. Mirowskiej 9 w Warszawie, nazwany dumnie Fabryką Aparatów Elektrycznych, i zatrudnił dwie osoby. W 1938 r. w fabryce pracowało ponad 1500 osób. Niedługo przed wybuchem II wojny światowej za wybitne osiągnięcia otrzymał Krzyż Kawalerski Orderu Odrodzenia Polski. W czasie okupacji fabryka Szpotańskiego była miejscem ratunku dla wysiedlonych, pozbawionych pracy lub tych, którzy musieli się ukrywać przed okupantem. Praca w fabryce w znacznym stopniu chroniła ludzi przed wywózką na roboty przymusowe do Niemiec, a często przed aresztowaniem przez gestapo. Syn dyrektora, Jacek, wspominał, że była też nocna straż fabryczna złożona z chłopców AK i mająca noclegownię w fabryce. W listopadzie 1942 r. Kazimierz sam został aresztowany przez gestapo i przewieziony na Pawiak, gdzie przebywał do stycznia 1943 r., kiedy to Niemcy przekonali się, że jego obecność w fabryce jest niezbędna dla jej funkcjonowania i zwolnili go.

Mały sabotaż, wielka sprawa. Fot. Wikimedia Commons

Było ich dwóch: ojciec i syn. Elektrotechnik Stanisław Kończykowski, profesor, uczestniczył w budowie pięciu dużych elektrowni okręgowych i elektryfikacji kilku miast. Brał udział w pierwszym powstaniu śląskim i wojnie polsko-bolszewickiej. W czasie okupacji włączył się do pracy w konspiracji, prowadził tajne nauczanie na Politechnice Warszawskiej. Jego syn Henryk Kończykowski jako powstaniec warszawski przeszedł cały szlak bojowy batalionu Zośka, od Woli przez Stare Miasto do Czerniakowa, po wojnie uczestniczył w drugiej konspiracji, zwalczany z zapałem przez komunistów. Poszedł w ślady ojca i został inżynierem elektrykiem.

To tylko wybrane przykłady postaci zasłużonych dla elektroenergetyki. Każda z tych osób była bez reszty oddana swojej pracy. Dzięki ich nieprzeciętnym umysłom kraj podniósł się z zapaści po 123 latach niewoli. Ale to Polska ich napędzała i była myślą przewodnią, to w odniesieniu do niej wszystko nabierało sensu i właściwych proporcji. Wolna Polska. Niech żyje!

 

Źródła:

„Polacy zasłużeni dla elektryki. Początki elektrotechnicznego szkolnictwa wyższego, pionierzy elektryki”, praca zbiorowa pod redakcją Jerzego Hickiewicza, Warszawa – Gliwice – Opole 2009

„Roman Dzieślewski. Pierwszy polski profesor elektrotechniki i Jego współpracownicy”, Jerzy Hickiewicz przy współpracy z Przemysławem Sadłowskim, Warszawa – Rzeszów – Tarnów – Gliwice – Opole 2014

Kazimierz Tadeusz Szpotański (1887-1966), Komitet Redakcyjny pod przewodnictwem Jerzego Hickiewicza, Warszawa 2012